RÓŻNE ODMIANY STANÓW UPOJENIA ALKOHOLEM
Opisany powyżej przebieg upojenia alkoholowego jest jedynie schematycznym opisem najczęściej występującego obrazu stanu nietrzeźwości. Działanie farmakologiczne alkoholu jest zawsze identyczne, jednakże obraz stanu upojenia u poszczególnego człowieka zależy także od indywidualnych właściwości ośrodkowego układu nerwowego i całego organizmu, a także od szeregu czynników zmiennych, takich, jak stan odżywienia, stan psychiczny w chwili rozpoczęcia picia, istniejące lub przebyte schorzenia, rodzaj zakąski, temperatura otoczenia itp. Dlatego każdy stan upojenia — nawet u tego samego człowieka — ma rozmaity obraz i różnoraki przebieg. U niektórych ludzi miast euforii występuje stan apatii i przygnębienie, niekiedy nawet ze skłonnością do zamachów samobójczych. Niektórzy w miarę picia jakby „sztywnieją” i stają się pozornie coraz bardziej opanowani, nieprzystępni, nasrożeni. Inni znów płaczą, oskarżają się o rozmaite występki, domagają się kary. Niekiedy poszczególne fazy upojenia wydłużają się i np. pomimo stężenia alkoholu we krwi powyżej 2‰ stwierdza się u nietrzeźwego jedynie nieznaczne objawy zewnętrzne upojenia, u innych zaś przy niskim poziomie alkoholu we krwi występują ciężkie, narkotyczne objawy zatrucia.
Szczególnie często spotyka się nieprawidłowy przebieg upojenia u tych osób, które doznały ongiś ciężkich urazów czaszki lub które przebyły zapalenie mózgu. Niekiedy znów w przebiegu upojenia pojawiają się pojedyncze objawy, charakterystyczne dla chorób psychicznych — złudzenia, bezpodstawne stany lęku itp. Niezmiernie rzadko występuje stan tzw. upojenia patologicznego; jest to ostra, gwałtownie występująca i krótkotrwała choroba psychiczna, cechująca się głębokimi zaburzeniami orientacji, uczuciem silnego lęku lub gniewu, niekiedy złudzeniami lub halucynacjami, połączona z silnym podnieceniem i ze znaczną agresją wobec otoczenia. Chorobliwe te przeżycia mogą doprowadzić chorego do popełnienia ciężkich zbrodni.
Przytoczmy kilka przykładowych opisów stanów upojenia alkoholowego. Przykłady te zostały wybrane z orzeczeń sądowo-psychiatrycznych.
1. Andrzej B. (28 lat, żonaty, zdrowy, o wykształceniu średnim) w godzinach popołudniowych pojechał motocyklem marki jawa do miasteczka, oddalonego o 16 km od jego miejsca zamieszkania. Po drodze spotkał idącego w przeciwnym kierunku żołnierza, który prosił o wskazanie drogi. Żołnierz szedł prawym poboczem jezdni, był trzeźwy. W miasteczku A. B. zabawił około godziny, wypił w kiosku dwa duże kufle piwa, po czym — już o zapadającym zmroku — powracał do domu. Ponieważ robiło się ciemno, a szosa była wysadzana drzewami, włączył światła mijania. W pewnej chwili — jak podaje — zauważył z prawej strony koło motocykla jakiś cień, poczuł że coś oparło się o kierownicę i dalej niczego nie pamięta. Śledztwo ustaliło, że A. B. w drodze powrotnej rozwinął nadmierną szybkość, nie zauważył żołnierza idącego prawą krawędzią jezdni. Najechał na niego, powodując złamanie kończyn. Sprawca wypadku doznał wstrząsu mózgu.
2. Czesław D. (18 lat, student, kawaler, zdrowy) nigdy uprzednio — jako działacz Związku Harcerstwa Polskiego — nie używał żadnych napojów alkoholowych. W dniu krytycznym, z okazji „oblewania” szczęśliwie zdanych egzaminów, wypił wraz z kolegami w Domu Akademickim dwa kieliszki wódki i kilka kieliszków wina. Obiadu w dniu tym nie jadł, zakąska była skromna (kawałek sera, słodycze). Wracając tramwajem do swego mieszkania, nie chciał okazać konduktorowi legitymacji studenckiej, „sprzeczał się, przekomarzał”. Interweniującemu policjantowi nie chciał się wylegitymować, odmówił udania się na posterunek, a wzięty pod rękę począł wyrywać się, uderzył kilkakrotnie policjanta, krzyczał, wymyślał. Przesłuchany rankiem dnia następnego oświadczył, że pamięta jedynie pierwsze słowa policjanta i sprzeczkę z konduktorem, reszty zajścia nie pamięta, nie rozumie, jak mogło dojść do awantury.
3. Eugeniusz F. (lat 19, robotnik rolny, kawaler, zdrowy, o wykształceniu podstawowym) za namową brata opuścił dom rodzinny i podjął pracę w przedsiębiorstwie melioracyjnym, na wsi, w miejscowości, w której nikogo nie znał. Miejscowość ta była oddalona o trzy kwadranse drogi od stolicy i o kwadrans drogi od miasta powiatowego. E. F. podaje, że brat uprzedził go, iż współtowarzyszom pracy trzeba się „wkupić”, więc przywiózł ze sobą litr wódki i pęto kiełbasy i znajomość z innymi robotnikami rozpoczął od pijatyki. Wszyscy robotnicy byli zakwaterowani w wozach mieszkalnych, sami przyrządzali sobie posiłki, ograniczając się zresztą przeważnie do bułek, kiełbasy, nabiału i ogórków. Przez kilka tygodni pracy, E. F. nie był ani razu w kinie, na zabawie, nie odwiedził stolicy ani pobliskiego miasta. Po pracy robotnicy zbierali się w swoich wozach, rozmawiali, grali w karty, pili wódkę. W dniu krytycznym E. F. wypił „jak zwykle” pewną ilość wódki (nie udało się ustalić, ile), po czym przy kartach posprzeczał się z innym robotnikiem — sam nie pamięta, o co. Świadkowie zeznali, że był „czerwony na twarzy”, zataczał się, nawet raz się przewrócił. W trakcie sprzeczki wyszedł z wozu – bez czapki i bez marynarki, w samej koszuli, pomimo, iż było chłodno i padał deszcz. Za chwilę powrócił z kawałkiem żelaza w ręku, uderzył nim w głowę robotnika, z którym przed chwilą się sprzeczał, po czym umył się i położył spać. Ofiara zmarła przed przybyciem lekarza. E. F. nie umiał wytłumaczyć motywów swojego czynu; rozpaczał, popadł w stan depresji. Ustalono, że przed opuszczeniem domu rodzinnego był człowiekiem spokojnym, uczynnym dla sąsiadów i troskliwym dla rodziców, uczył się dobrze, nie miał z nikim konfliktów, napojów alkoholowych nie używał.
4. Grzegorz H. (lat 51, żonaty, posiadający troje dzieci, o wykształceniu niepełnym wyższym, urzędnik, chorujący na reumatyzm) przyszedł w dniu krytycznym do pracy po nocy spędzonej na imieninach, na których wypił większą ilość wódki. Ponieważ czuł się źle i bolała go głowa, wypił samotnie w pomieszczeniu biurowym 1/8 litra wódki, po czym udał się do banku po odbiór pieniędzy przeznaczonych na wypłaty dla pracowników. Kasjer bankowy, który wypłacił mu 76 tysięcy złotych, nie zauważył u niego objawów nietrzeźwości. Z pieniędzmi w teczce, w drodze powrotnej do biura G. H. wstąpił do kawiarni i wypił tam dużą kawę i dwa kieliszki likieru miętowego. Teczki nie oddawał do szatni, lecz położył ją na krześle przy stoliku. Gdy powrócił do biura, spostrzegł, że nie ma przy sobie teczki z pieniędzmi. Natychmiast powrócił do kawiarni, lecz teczki już nie było. Nie zdołano ustalić, czy teczka została skradziona, gdy G. H. był jeszcze w kawiarni, czy zabrana już po jego wyjściu.
5. Ignacy J. (lat 38, żonaty, bezdzietny, zdrowy, o wykształceniu zawodowym) przyszedł do pracy po imieninach ojca, na których pił wódkę do godziny pierwszej w nocy. Czuł się „osłabiony, skołowany”, miał silne pragnienie, w domu nie mógł zjeść śniadania, odczuwał tętniące bóle w skroniach, nasilające się przy pochyleniu głowy. Zgodnie ze swoimi obowiązkami, dokończył przeglądu maszyny napędzanej pasem transmisyjnym i uruchomił ją, nie założył jednak na pas i na koła napędowe osłony – jak twierdził, „przez zapomnienie”. W czasie próbnego rozruchu maszyny pas transmisyjny zaczepił o fartuch przechodzącej obok robotnicy, która niosła naręcz kartonów i nie mogła dostrzec niebezpieczeństwa. Ofiara straciła prawą kończynę górną, którą musiano amputować, ponadto doznała trwałego oszpecenia.