Tatusiu, tam w przedpokoju czeka jakiś człowiek. Powiedział, że
chce rozmawiać z panem domu. To idź i zaprowadź go do mamusi.
Straż miejska przed jednym z bloków strofuje dozorcę. Dlaczego
chodnik nie jest odśnieżony? Panie kochany, przecież mówili w
telewizji, że zawieje i zamiecie…
Przed sądem staje dwóch mężczyzn oskarżonych o kradzież skrzynki
spirytusu. Co zrobiliście z jej zawartością? – pyta sędzia.
Sprzedaliśmy. A gdzie są pieniądze?… A przepiliśmy.
Na poczcie, pewien facet mówi do pani w okienku: Czy pani nie
znudzi się tak przystawianie tych stempli od tylu lat? Ależ skąd,
przecież codziennie są z inną datą…
Żona wraca z wczasów do domu, a cały dom jest pusty. Co się
stało. Gdzie meble? – pyta. Jak gdzie? Sprzedałem. A obrazy, dywany?
Wszystko sprzedałem. W takim razie gdzie są pieniądze…? W workach.
A gdzie są worki? O tu pod oczami.
Na przystanku autobusowym pewna pani widzi małego chłopca
strasznie umorusanego i zasmarkanego. Chłopcze, czy ty nie masz
chusteczki? Mam, ale obcym babom nie pożyczam.
Górnik wraca z nocnej zmiany. Wchodzi do sypialnego pokoju. Spod
kołdry wystają dwie pary nóg, męskie i damskie. Nie namyślając się
bierze kij i okłada śpiących ile wlezie. Po chwili wchodzi żona. O,
już jesteś. A przywitałeś się z teściami? Przyjechali w nocy.
Wpada żona do domu, a tu wszystkie okna i drzwi pootwierane.
Czyś ty zwariował. Chcesz dzieci przeziębić? Co ty robisz? Kisiel
dla nich gotuję. Ale po co otwierałeś okna i drzwi, przecież mróz na
dworze. W instrukcji jest napisane by “gotować” w przeciągu 10
minut.
Na eleganckim przyjęciu w wyższych sferach, gospodarz próbuje
przedstawić sobie dwóch gości… Łajdak! Złodziej! – warczy
pierwszy, patrząc na drugiego… Oszust, bandyta! – odpowiada tym
samym tonem drugi… O! Widzę, że panowie się już znają, stwierdza
gospodarz.
Tym autobusem jeżdżę już dziesięć lat. Coś podobnego! A gdzie
pan wsiadł, jeśli można wiedzieć?
Właściciel cukierni poucza praktykanta: Powinieneś uważniej
obserwować klientów. Ostatni z nich wziął siedem ciastek, a mówił,
że prosi o sześć… Tak szefie, ale policzyłem mu za osiem.
Sąsiadka: żal mi was. Te wasze bliźnięta tak strasznie
krzyczą… Matka: Nie jest tak źle. jeden krzyczy tak głośno, ze
drugiego nie słychać.